Zapraszamy
Basia
Nazywam się Basia Molenda i chodzę do szóstej klasy.
W wolnym czasie lubię montować filmiki i grać na gitarze. Bardzo lubię też czytać książki, niekoniecznie szkolne lektury.
Pierwszą swoją książeczkę napisałem, gdy miałam pięć lat i do dzisiaj lubię pisać opowiadania.
Barbara Molenda
klasa 8b
Wyprawa Jana Matejki do Mediolanu
Jan Matejko, zafascynowany królową Polski Boną, księżną Mediolanu, postanowił odwiedzić miasto jej pochodzenia i czegoś się o niej dowiedzieć.
- Stańczyku, spakuj moje walizki – powiedział zamyślony.
- Dobrze, dobrze, panie bobrze! Hi, hi, hi!
- No, pośpiesz się, bo za tydzień wyjeżdżamy do Mediolanu.
- Ha, ha, ha! Dobry żart!
- Spakuj moje walizki – powtórzył poważnym głosem słynny malarz.
- Oj dobrze, niech się pan tak nie denerwuje.
- Jestem bardzo spokojny, błaźnie – powiedział wciąż poważnym głosem Jan.
- Ale panie, po co my tam jedziemy? – zaciekawił się Stańczyk.
- Pamiętasz, gdy spotkaliśmy się z prawnuczką siostry królowej Bony z Mediolanu?
- No tak, pamiętam.
- I pamiętasz jak podarowała ci list, w którym Królowa Bona pisała do swojego męża, prosząc go o szybki transport włoszczyzny do Polski?
- Tak, ale co to jest ta włoszczyzna, tak właściwie? Może to jakaś krewna królowej Bony?
- Nie sądzę, ale wszystko jest możliwe.
Gdy po słynnego malarza i błazna przyjechała karoca, Stańczyk zauważył, że jego pan wyjmuje jakieś książki i tablice.
- Co to? – spytał zaciekawiony.
- Wiesz, planuję namalować obraz Bony, ale muszę się dowiedzieć, jak wyglądała, by jej portret był udany.
- Acha. A za ile tam będziemy?
- Jak dojedziemy! Ha, ha! – roześmiał się Jan. Żartuję, za około tydzień.
- No nie, co ja będę robił przez tę wieczność!?
- Myślałem, że błazny nigdy się nie nudzą! – zaśmiał się Jan Matejko.
Po tygodniowej podróży, gdy podróżni weszli do dworu, w którym mieli mieszkać, zaskoczyło ich, że na ścianach korytarza było wiele rozmaitych obrazów.
- Dla pana to raj! – roześmiał się Stańczyk.
- Tak. To nam również ułatwi pracę nad moim nowym projektem.
Rankiem, następnego dnia, Jan Matejko i Stańczyk odwiedzili kilka muzeów w Mediolanie. Starali się zdobyć jak najwięcej informacji o królowej Bonie.
- Panie! – krzyknął podekscytowany Stańczyk.
- O co chodzi?
- Słyszałeś? Włoszczyznę, czyli krewną królowej Bony, chcą zapakować do skrzyni, by wysłać ją do Polski!
- Skąd to wiesz?!
- Kiedy przechodziłem przez ten most, nieopodal portu, usłyszałem, jak rozmawiało o tym dwóch marynarzy.
- Musimy ją uratować, zanim marynarze dokończą załadunek!
Gdy Jan wraz ze Stańczykiem przybiegli do portu, stało tam wielu ludzi.
- Uwaga, uwaga! – ktoś krzyczał, pchając wielki wózek z drewnianymi skrzynkami wprost na statek. A każda z nich z napisem „włoszczyzna”.
Stańczyk rzucił się do skrzyni.
- Co pan robi?! – krzyknął jeden z marynarzy.
- Ratuję Włoszczyznę!
- Przecież tam są tylko warzywa!
- Jak to warzywa?!
- Najzwyklejsze w świecie: marchewki, pietruszki, pory, pomidory, i kapusty.
- A krewna królowej Bony?! Gdzie jest?!
- Nie ma tu żadnej krewnej królowej! Ale kogo ja tu widzę! Czy to sam Jan Matejko?! Co mistrz tu robi?!
- Yyy... ja nic. Tylko tak przechodziłem – mruknął zawstydzony Jan.
Pamiętając o swojej przygodzie w Mediolanie, Jan Matejko postanowił namalować królową Bonę z koszem pełnym warzyw, czyli włoszczyzny.