• Wiktoria

        •  

          Mam na imię Wiktoria i chodzę do klasy 6fi.
           

          Bardzo kocham zwierzęta, a w szczególności psy. Od czterech lat moją największą przyjaciółką jest moja suczka rasy Chihuahua, z którą co roku odwiedzam psie wystawy. Można tam poznać wiele rzadko spotykanych ras psów i porozmawiać z ciekawymi ludźmi. Moim największym marzeniem jest zaopiekowanie się wszystkimi bezdomnymi zwierzętami. W przyszłości chciałabym być weterynarzem i mieć własne schronisko dla zwierząt.

          Interesuje mnie to co dzieje się w telewizji, a nie jest pokazane na ekranie, a zwłaszcza dźwięk. Kilka razy odwiedziłam już studio nagrań oraz byłam na planie filmowym. W czasie wolnym od opieki nad zwierzętami chciałabym być dziennikarką telewizyjną lub realizatorką dźwięku.

          Lubię grać w tenisa ziemnego. Często oglądam ten sport w telewizji a w internecie śledzę wszelkie ciekawostki na jego temat. Jeśli chodzi o internet to moją ulubioną youtuberką jest MaryKateAn. Zamieszcza ona ciekawe filmy „jak z niczego można wiele zrobić”. Bardzo dobrze czuję się w jej towarzystwie, zupełnie tak jakbyśmy się znały od wczesnego dzieciństwa, często mnie rozśmiesza i za to ją lubię najbardziej.

           


           

          W bajkowym parku
           

                      Pewnej marcowej soboty, weszłam do mojego, magicznego parku.
          W pierwszej chwili pomyślałam, że jest to zwyczajny park miejski dla zwierząt
          i ludzi. Dopiero po chwili rozsunęły się drzwi zbudowane z gałęzi drzew
          i zobaczyłam mnóstwo pięknych kolorów.

                      Chmury płynęły szybko i były jakby z waty cukrowej o jagodowym smaku a słoneczko uśmiechało się do mnie jak olbrzymi lizak cytrynowo pomarańczowy. Park otaczały wysokie drzewa, które z daleka wyglądały jak wafelki z masą mleczno-nugatową. Zamiast liści miały: żółte, pomarańczowe, czerwone, zielone, niebieskie i brązowe mmmsy. Pod nugatowymi drzewami wyznaczone były strefy dla zwierząt, gdzie specjalnie zasadzona trawka od razu zamieniała psie i kocie kupki w kolorowe kamyki z których pożyteczne chrząszcze budowały ściankę wspinaczkową dla dzieci.

                      Gdy weszłam w głąb parku to zobaczyłam jeziorko, które wyglądało jak galaretka z czarnej porzeczki. Dookoła jeziorka było mnóstwo traw, które przypominały swoim wyglądem słone paluszki z makiem. Na skraju jeziorka były dwa karmniki dla ptaków, które wyglądały jak herbatnikowe budki. W centralnej części parku stały trzy pufy do siedzenia, wyglądające jak puchate pączki
          z marmoladą, oblane lukrem, których głównym zadaniem było filtrowanie powietrza. Niedaleko puf ustawiona była karuzelka, która przypominała mi wielki tort waniliowo-czekoladowo-malinowy. Każde dziecko zamiast poręczy trzymało się żelkowych misiów dla bezpieczeństwa.

                      Po zmroku, kiedy nie było już nikogo w moim bajkowym parku, rozpoczynały się prace porządkowe. Włochate gąsienice segregowały śmieci do odpowiednich dołków: papierowego, szklanego, plastikowego i tego z bateriami. Dołek papierowy zamieniał się w pudełko z watą cukrową, dołek szklany zamieniał się w słoik sorbetowych lodów, dołek plastikowy zamieniał się
          w kolorowe mamby a ten z bateriami w napoje energetyczne, które mogą pić tylko dorośli. Mnie najbardziej podobały się pachnące i kolorowe kosze na śmieci, które po wrzuceniu papierka od razu zamieniały go w pożyteczne owady: mrówki, pszczoły i biedronki. Wieczorem cały mój magiczny park był oświetlony przez mnóstwo maleńkich świetlików.

                      Nagle usłyszałam dzwonek. To był budzik rodziców. Do pokoju weszła mama i powiedziała stanowczym głosem: Wiktoria, pora wstawać. Jeszcze chwilkę mamo - odpowiedziałam i dodałam:  Ale miałam dziwny sen!

           

          Opowiadanie nagrodzone w zorganizowany przez: Biuro Edukacji Miasta Stołecznego Warszawy w rok 2015 konkursie  ekologicznym, realizowanym w ramach projektu: Wspieranie edukacji ekologicznej w placówkach oświatowych m.st. Warszawy

           


           

          Miejski las – moim domem
           

          List do dzieci uczęszczających na koło przyrodniczo-matematyczne

          w Szkole Podstawowej nr 350 w Warszawie
           

          Cześć uczniowie,

                      Mam na imię Tula. Jestem małą sówką. Mama mówi, że urodziłam się
          w połowie kwietnia wtedy, kiedy w lesie można było już spotkać pierwsze oznaki wiosny.  W tym roku wcześniej niż zwykle zrobiło się w naszym lesie zielono od młodych liści. To powinno Was zachęcić do wypraw do lasu w poszukiwaniu zdrowia i wypoczynku. Kontakt z lasem to jak bezbolesny zastrzyk dobrej energii.

                      Mieszkam co prawda w lesie miejskim, ale w nim też można podnieść swoją odporność na różne dolegliwości, znaleźć wiele dobrego dla ducha i ciała. Las miejski, w którym mieszkam to Rezerwat Przyrody Las Kabacki im. Stefana Starzyńskiego, utworzony przez ludzi w sierpniu 1980 roku. Położony jest na obszarze ponad 900 hektarów. Tata mówi, że mamy wielkie szczęście, bo mieszkamy w największym kompleksie leśnym w granicach miasta. Płuca południa Warszawy, tak określają nasz dom ludzie. Na początku tego nie rozumiałam, ale znajomy dzięcioł zielony wyjaśnił mi, że to dlatego, że powietrze jest tu czyste. W naszym miejskim lesie jest niezliczona ilość drzew, które są naturalnym źródłem tlenu, wchłaniają z powietrza pyły, sadze i toksyny
          i przebywanie w ich towarzystwie jest bardzo dla nas wszystkich  zdrowe.

                      Teraz, wczesną wiosną w miejskim lesie bardzo dużo się dzieje. Większość ptaków pojawiła się już w swoich rewirach lęgowych. Wszyscy dorośli gorączkowo przygotowują gniazdka dla swoich pociech. Słyszałam jak pustułki mówiły, że w tym roku jest bardzo dużo bocianów, które zasiedliły już wszystkie gniazda na drzewach. Energia drzew świetnie działa na nasze samopoczucie, daje poczucie siły, uspokaja. Słyszałam od myszołowa, że drzewa wydzielają substancje bakteriobójcze: fitoncydy. Sosna, brzoza i jałowiec tworzą dookoła siebie strefę do pięciu metrów wolną od bakterii. Las miejski można porównać
          do takiej apteki, w której są leki na różne choroby np.: olejki eteryczne z iglaków działają antybakteryjnie, uspokajająco i przeciwzapalnie. Możecie też zbierać świeże liście z naszego miejskiego lasu. Mają one szerokie zastosowanie i są zupełnie za darmo. Sok z pokrzywy czy syrop z pędów sosny można przygotować samemu w domu.

                      Wiem, że Wy dzieci uwielbiacie komputer i wszystko co jest z nim związane. Długo myślałam jak go wykorzystać, aby Was zaciekawić. Możecie zajrzeć na stronę www.lasymiejskie.waw.pl. Szczególnie polecam zakładkę –
          Z kamerą wśród zwierząt w lasach Warszawy. Można tam obejrzeć film
          pt: „Leśne Spa Dzików”. Z ukrytej kamery podpatrzycie jak dziki kąpią się
          w błocie. Takie kąpiele pielęgnują im skórę i sierść. Mnie najbardziej rozśmiesza jak dziki czochrają się o drzewa, takie silne zwierzęta a zachowują się jak małe przytulanki.

                      Możecie oglądać nasze życie w miejskim lesie a jest nas w nim bardzo dużo. My zwierzęta nie lubimy hałasu, dlatego jeśli chcecie nas zobaczyć, pamiętajcie o tym. Jeśli wybieracie się do lasu ze swoim psem, to nie spuszczajcie go bez smyczy. Taki szczekający pies odstrasza zwierzęta. Oczywiście nie wolno też niszczyć zieleni, śmiecić, tłuc szkła, rozpalać ogniska
          w miejscach do tego nie przeznaczonych, jeździć samochodem, niszczyć domków małych zwierząt. Za niewłaściwe zachowanie w lesie ludzie mogą dostać mandat. Nie wiem dokładnie co to jest, ale znajomy lis powiedział mi, że ludzie bardzo nie lubią tego dostawać.

           

          Serdecznie Was zapraszam do mojego miejskiego domku.

          Do zobaczenia w lesie.

          Sówka Tula

          Mieszkanka Lasu Kabackiego

           

           

          Tekst nagrodzony dyplomem laureatki w zorganizowany przez: Biuro Edukacji Miasta Stołecznego Warszawy w rok 2016 konkursie  ekologicznym, realizowanym w ramach projektu: Wspieranie edukacji ekologicznej w placówkach oświatowych m.st. Warszawy

           


           

          Pinokio - recenzja
           

                      W dniu 26.04.2017 roku razem z moją klasą IV fi i  panią Barbarą Bednarczyk i panią Agatą Bochnacką wybrałam się do Teatru Rampa na spektakl pt: „Pinokio”.  To  musical familijny przygotowany na podstawie książki Carla Collodiego pod tym samym tytułem.

                       Twórcami spektaklu są : Tomasz Bajerski - muzyka, Cezary Domagała - adaptacja i   reżyseria, Marek  Lewandowski - scenografia,  Emil Wesołowski -  choreografia.

                      Spektakl opowiada o losach drewnianego pajacyka, którego z kawałka     mówiącego drewna wyrzeźbił Dżepetto. Szybko okazało się, że drewniany pajacyk był wyjątkowo niegrzeczny i często wybrzydzał i kaprysił. Bardzo lubił dokuczać innym, nieustannie na coś narzekał i stale marudził. Był nie do wytrzymania. W trakcie przedstawienia obserwujemy, jak Pinokio z niesfornej kukiełki przeobraża się w całkiem miłego pajacyka, uczy się dobrych manier
          i odpowiedzialności. Nabywa doświadczeń życiowych, które zmieniają jego postawę na lepszą, zwłaszcza wobec taty.  Za zmianę w dobrego, kochającego syna na końcu spotyka go zasłużona nagroda. Gorąco Wam polecam ten spektakl. Tak jak w życiu widzimy, że należy być dobrym i miłym dla innych, gdyż dobro dane drugiemu człowiekowi, zawsze do nas powróci. Czasem musimy na to tylko trochę poczekać, ale ja uważam, że chociaż czasami to trudne, to jednak warto.

                      Przedstawienie to przekonało mnie, że powinno się całe życie pracować
          i zmieniać się każdego dnia i że na dobrym uczynku nigdy się nie straci.  Po obejrzeniu tej inscenizacji chętnie sięgnę po książkę, bo przyznam, że niektóre fragmenty, jak to w przedstawieniach bywa, zostały pokazane symbolicznie
          i czuję lekki niedosyt.